Pod ostrzałem, czyli w ogniu pytań Marcin Kończewski
Tak! Jest i on - Marcin "Koniu" Kończewski! Chyba tylko na czekaliście bo tyle pytań nie zadaliście nikomu innemu. Już nie przedłużając, jedziemy z koksem:
-Skąd się wziął Qń nie trudno się domyślić, ale dlaczego… "Melon"?
Ten pseudonim ma zabawną, długą i wywodzącą się jeszcze z czasów juniorskich historię. Jak macie cierpliwość i chwilę czasu, to opowiem ją tutaj, jak nie to przeskoczcie od razu do następnego pytania. Moim pierwszym trenerem, był… ojciec mojego frienda z drużyny Michała Mazura, legenda ujskiej piłki – Mariusz Mazur. W tamtych czasach nie było tak kolorowo w juniorskiej piłce, jak teraz. Treningi odbywały się zazwyczaj z seniorami. Pamiętam, że byłem chyba po jednym i trener Mazur nie miał czasu mnie zapamiętać. Przyszedł pierwszy mecz w Wapnie. Mieliśmy wtedy mocną ekipę – Mongoł, Krzywy, który wrócił do grania, Maniak, Przemek Długozima, Kondzio, Lokus, Dida na bramie – aż łezka się w oku kręci!. Coach wystawił mnie na skrzydle. Wtedy, przed kontuzją kolana byłem jeszcze dosyć szybki, techniki nie brakowało i mieszałem gościem na moim boku. Zobaczył to Mazi Senior i mówi do rezerwowych: „Co to za gościu, ten na boku?” Ci nie wiedzieli, bo w sumie mnie nikt nie znał aż tak, a że zawsze miałem dużą głowę, wtedy, jak i teraz długie włosy, to coach krzyczy do mnie, coś w tym stylu: „Ej, Melon! Kiwaj tego gościa! Chłopaki, grajcie na Melona!”. I tak zostało.
-Ja mam troche takie trudne pytanie do Marcina i do tego ono mi pomoże w życiu. Marcin jak się piszę: pojutrze czy po jutrze?
Odpowiedzi proszę szukać w SJP. Powiem tylko, że obydwie formy poprawne, zależnie od kontekstu.
-Komu dedykujesz każdy swój gol? I dlaczego tą osobą jest Twoja dziewczyna?
Zawsze dedykuję moje bramki najważniejszym osobom w moim życiu. Dobrze, że wpada ich sporo. Moja dziewczyna jest zadowolona.
-Do jakiego piłkarza byś się porównał?
Kiedyś moim idolem był Beckham. Teraz wydaje mi się, że najbardziej przypominam profilem zawodnika Raula Gonzalesa. Ale takiego w skali mikro, któremu poskąpiło nieco talentu.
-Kiedy WRESZCIE zetniesz kitkę?
Przyjdzie czas, będzie rada. Przynajmniej łatwo mnie rozpoznajecie na placu gry.
-Kiedy pojawisz się na zgrupowaniu w Gorzowie Wlkp?
Takie zgrupowania bardzo negatywnie wspływają na formę, więc… niedługo, ponieważ tę rundę, niestety, mam już z głowy…
-Czy w naszym zespole może pojawić się konflikt Mazur - Kończewski na podobieństwo Neymar-Cavani?
Aj, te karne… Fajnie by było, gdyby w każdym zespole byli tacy egzekutorzy jedenastek, jak w Uniii. Konfliktu nie ma i nie będzie. Mazi ma teraz pełne pole do popisu, aż do mojego powrotu na wiosnę.
-Na jak długo uraz wykluczy Cię z gry i czy jest zagrożony twój występ na Ujskiej Lidze?
Wstępnie będą to trzy, do czterech tygodni samej rehabilitacji. Już jestem po dwóch…. Wszystko też zależy od USG, na które wybieram się w tym tygodniu. Nie powiem, ale to dosyć duży cios dla mnie. Byłem w całkiem dobrym momencie… Sądzę, ze na Ujską Ligę będę gotowy, ale dużo zależy od ostatecznej diagnozy.
-Jacy zawodnicy w juniorach wykazują potencjał aby zagrać w seniorach?
Dawno nie było takiego bogactwa w grupach młodzieżowych. Dobra praca przez lata, zapoczątkowana przez trenera Kępczyńskiego, Jacka Siondę i mnie (z przerwą trzyletnią, ale zawsze) dała wspaniałe owoce. Pomimo bolesnej porażki w dniu dzisiejszym, uważam że kilku chłopaków już teraz mogło by grać w seniorach. Mam tu na myśli Patryka Muszyńskiego, który trochę leniuchuje na boisku, ale ma świetne uderzenie i nosa do bramek, oraz braci - Maksa, Adriana i przede wszystkim Kornela Misińskich. Ogromny potencjał ma Oliwier Konwiński, który ma zadatki na drugiego Maziego – odejście z metra jak małe TGV. Reszta chłopaków też rokuje wspaniale – Gracjan Cieślak to materiał na dobrego stopera, Kamil Górzny to moim zdaniem pewniak do gry w przyszłości na lewej obronie. Mógłbym w sumie wymienić tu niemal wszystkich graczy z juniorów. Przed każdym z chłopaków dużo pracy, ale możliwości są.
-Kto w "nowej" Unii zrobił na tobie wrażenie?
Chyba największe wrażenie wywierają na mnie młodzi zawodnicy – Damian Parchimowicz, Hubert Siemion. Starych, z którymi grałem przez lata już znałem. Ich rola w drużynie tylko wzrosła, podobnie jak doświadczenie i umiejętności. Ta dwójka to jednak przyszłość klubu. Będą rządzić i dzielić, jeżeli w głowach będzie olej.
-Często miewasz problemy zdrowotne, czy wpływa to na twoją formę?
Niestety, przez własną głupotę i chęć gry na siłę, pogłębiłem przewlekłą kontuzję, która mnie dopadła jeszcze w Jastrowiu i przerodziła się w coś poważnego. Można powiedzieć więc, że problemy fizyczne… zakończyły moją formę, która była całkiem dobra. Boli mnie to, zwłaszcza, ze to świeża sprawa. Muszę jednak przyznać, że już w kilku ostatnich meczach grałem z bólem. Wiem jedno - odbuduję się i wrócę silniejszy.
-Czy jeśli utrzymasz formę strzelecką i na koniec sezonu dostaniesz dobrą ofertę z innego klubu to zmienisz barwy?
Nie, raczej nie zmienię barw. Moje miejsce jest tutaj.
-Wolisz Unię za twoich czasów czy tą którą możemy oglądać dzisiaj?
Ten klub przechodził przez tak wiele etapów, ze aż trudno wszystkie spamiętać. Z przerwami jestem częścią Unii od 10-12 lat. Miałem kilku trenerów. Różni zawodnicy przewijali się przez klub. Z rozrzewnieniem wspominam kolorowe początki w Unii, szybki awans do seniorów, który zawdzięczam… obecnemu trenerowi, Tomkowi Kępczyńskiemu. Wtedy była to ekipa silnych, barwnych osobowości. Byłoby co opowiadać. Muszę jednak przyznać, że teraz atmosfera, organizacja są naprawdę dobre. Zaczyna wszystko „trybić”. Grają chłopacy, którzy się znają. Podoba mi się to. Trener Kępczyński mnie wprowadził do seniorów i ściągnął z Jastrowia. Jemu nie mogłem odmówić i nie żałuję.
Dziękujemy za pytania i odpowiedzi. Mamy nadzieję, że kolejną osobę przepytamy w dobrych nastrojach po kolejnym zwycięstwie.
Komentarze